Link do "Limeryków biblijnych"
Wrzucając na blogaska "limeryki biblijne" dałem do każdego numery wersetów, żeby można było sobie sprawdzić i porównać z oryginałem. Niestety kultura biblijna w naszym narodzie jest pod psem, więc serwuję tutaj kilka glossek. Ędżoj.
NOE (Rdz 6-9)
Bóg zalał ludzkość, śniąc jutro lepsze,
Noe miał w arce potop odeprzeć.
W śmierdzącej nawie
Siedział rok prawie -
Więc co miał robić? Schlał się jak wieprzek!
Cóż, tu sprawa jest raczej jasna, poza tym każdy gdzieś tam słyszał o tym, że Noe nakurwił się jak meserszmit po lądowaniu w górach Urartu. I czyż można mu się dziwić?...
CHAM (Rdz 9, 20-27)
Nie jest łatwo, gdy twój stary ciągle chla.
Oficjalnie tym niedobrym jestem ja...
Raz zadarłem z wciętym tatą,
Przeklął mnie, skurczybyk, za to!
Któż w tych czasach wiedział, co to DDA?...
Tutaj mamy dekonstrukcję biblijnego, patriarchalnego mitu, tym razem z punktu widzenia Chama, zinterpretowanego jako „dorosłe dziecko alkoholika”. Recepcja fragmentu, w którym Noe ochlewa się i zasypia na golasa zawsze determinowana jest perspektywą ojca, a syn jest potępiany za brak szacunku do ochlajtusa. Popatrzmy jednak na sytuację Chama: jest najmłodszym synem, a szanse na dziedziczenie ma tylko pierworodny. W takiej patriarchalnej rodzinie może iść na ostro – pamiętacie Jakuba i Ezawa? Biedny Cham mógł mieć powody, aby nie lubić starego zgreda. Niestety, Biblię piszą zwycięzcy, a wykluczonym pozostają limeryki.
LOT I ANIOŁOWIE (Rdz 19, 1-11)
Locie! - rzekł bandzior - Odblokuj rygle
I wydaj swoich gości na figle!
Nie chcesz? O, twojaż...
Rozwarł sakwojaż
I wyjął z niego dwa Desert Eagle'e!
To jest zwyczajne jajo – jedyna gra z oryginałem polega na tym, że zamiast dostępnych w czasach spisywania Księgi Rodzaju gróźb łobuzy dobijające się do domostwa Lota wyciągają giwery, i to żydowskie.
ABRAHAM I IZAAK & JEFTE (Rdz 22, Sdz 11, 29-40)
Af, pwefady cienia nie ma, nie, w tem:
Mówię, we krwiowerfym Bogiem jeftem.
Będę dobrym wujem,
Iwaaka daruję,
Ale powetuję fe na Jeftem!
No właśnie. Wszyscy znają historię z Izaakiem, który w ostatniej chwili uniknął losu ofiarnego barana. Niektórych i to zniesmacza, ale oficjalnie zadowalamy się wersją, że nikt nikogo nie chciał zabijać, tylko wypróbować wiarę, a w ogóle to w epoce, kiedy rzeczywiście ludzi się na cześć bogów szlachtowało, ta opowieść miała zupełnie inny wydźwięk moralny. No dobrze.
Tyle, że Jefte już nie miał tak fajnie. Musiał córkę ukatrupić. Pan Bóg dał zwycięstwo nad Madianitami, więc słowo się rzekło, córeczka u ołtarza. I o tym mówi się już dużo rzadziej...
To żenujące śmiać się z własnych żartów, ale kiedy wyobraziłem sobie sepleniącego Jahwe, zacząłem się brechtać jak głupi do sera.
JÓZEF U POTIFARA (Rdz 39)
A już, cholerka, tak dobrze było:
Ciepła posadka, napchane ryło...
Przez babski foch
Znów czeka go loch -
Toż to historia jak z "M jak miłość"!
Historia Józefa i jego niedoszłej kochanki jest wręcz archetypiczna – na palcach rąk armii ChRL nie zliczyłby kolejnych realizacji tego starego motywu. Potifarowa chce, Józef nie, bo nie chce zrobić świństwa jej mężowi, któremu zawdzięcza karierę. Pomawia więc stara picz Józia o gwałt, mąż żonie wierzy i kaput. Kiedy pisałem limeryk, akurat przypomniały mi się perypetie Piotra Zduńskiego i jego szefowej z serialu...
SEFORA W KARCZMIE (Wj 4, 24-26)
"Skąd się wziąłem?" Mojżesza pytał Gerszom, syn.
"Synu! Jahwe z aniołem chcieli robić dym,
Tu ktoś kogoś obrzezał,
Taaka była impreza!
Ty się ciesz, że nie szczekasz! Ale! Mniejsza z tym...
Nad tym fragmentem Tory bibliści łamią sobie głowy, pióra i inne rzeczy. My, laicy, mamy do dyspozycji przekłady lub (jeśli jesteśmy Żydami) targumy (coś w rodzaju komentarzy egzegetycznych), które sprawę „wyjaśniają” – więc spreparowana wersja, która do nas dociera, stawia rzecz tak: Mojżesz zapomniał obrzezać syna, więc Jahwe się wnerwił i chciał niedbałego ojca ukatrupić. Żona Sefora na szczęście nie straciła zimnej krwi i syna szybciakiem obrzezała, więc Pan Zastępów odpuścił.
Schody zaczynają się przy uważnym czytaniu oryginału, co do którego nie ma pewności, czy w ogóle jest kompletny. Tekst jest nadziany zaimkami jak kurtka Nergala ćwiekami i wskutek tego nie bardzo wiadomo kto, kogo i co. Czy to Gerszom, czy drugi syn, Eliezer, był obrzezany? Czyich stóp Sefora symbolicznie dotyka świeżo obciętym napletkiem: syna, Mojżesza czy samego Jahwe? I czy to sam Jahwe zawitał do knajpy, w której dzieje się akcja, czy jednak jego anioł? Masakra.
No i wpadł mi do głowy pomysł, żeby to zamieszanie zderzyć ze starym dowcipem, przytoczonym w limeryku właściwie w całości. Niestety, muszę to przyznać, efekt jest dosyć toporny.
ZAPOWIEDŹ ŚMIERCI MOJŻESZA (Pwt 32, 48-52)
"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!
Nie mieli lekko Żydzi z tym swoim bogiem... Wystarczyło, że Mosze raz zwątpił w jego moc, a już dostał bana na Ziemię Obiecaną. Dałem więc chłopu pośmiertną satysfakcję, pozwalając mu wypiąć na obrażalskiego Jahwe cztery litery (tetra – cztery, gramma – litera). Oryginalnie chodziło oczywiście o cztery litery używane do zapisu imienia sfochanego Elohima, czyli JHWH.
SAMSON I DALILA (Sdz 16, 17-19)
Prosił swą miłą Samson: "Dalila,
Włosy byś sobie spod pach zgoliła!"
"Dobrze, najdroższy,
Lecz ty łeb ostrzyż!"
Spełnił jej prośbę - i stracił skilla!
Nazireat był rodzajem ślubu zobowiązującego ślubanta do powstrzymywania się na chwałę Jahwe od produktów z winogron, dotykania zwłok oraz, co najbardziej znane, pozbywania się owłosienia. Rodzice Samsona wdupczyli go w nazireat jeszcze przed narodzeniem, obiecując Szefowi dożywotnie śluby potomka, jeśli tamten raczy go zesłać. Herkulesowa siła płynąca z łaski boskiej pozwalała Samsonowi bezkarnie ukatrupiać zastępy Filistynów. Zgubiła go słabość do spódniczek – przodkowie Arafata wycyganili od kochanki siłacza sekret jego mocy i ogolili go na śpiocha, co poskutkowało natychmiastową utratą wartości bojowej. Ach, te baby. Za to świństwo poeta korzysta z licencji i portretuje Dalilę jako flejtuchę o nieogolonych pachach.
DAWID I GOLIAT (1 Sm 17)
Pastuszyna kontra strong man z miasta Gat,
Ciężarówka z gruzem kontra mały fiat,
Lecz wielkolud z bajzlu wracał,
Miał jak stąd do Ekron kaca,
Więc raz dostał z procy w łeb - i trupem padł!
To jest jeden z dwóch limeryków w serii biblijnej, w których udało mi się spełnić wymóg umieszczenia nazwy geograficznej w pierwszym wersie. Co do Dawida i Goliata: jeśli odrzucimy możliwość boskiej interwencji, musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie historii, w której mały powala dużego. No to proszę!
PROROK ELIASZ (2 Krl 2, 11)
Nie znałem - szkoda! - Foxa Muldera
On wie, jak UFO ludzi zabiera.
A te matoły
Wierzą w anioły...
To nie tak było, jasna cholera!
Nie byłem tu zupełnie oryginalny – już Daeniken postawił tezę, że „wóz ognisty”, który podwiózł Eliasza do jego eschatologicznego celu, był powożony przez małe zielone ludziki. Tyle, że on to na poważnie, rotfl...
PROROK ELIZEUSZ (2 Krl 2, 19-24)
Prorok? Kto? Ja? Niech małpa mnie iska!
Umiem wodę uzdatniać, ludziska...
Ale, musicie wiedzieć,
Że tresuję niedźwiedzie
I poszczuję, jak kto wyzwie od "łyska"!
Z całej serii ten limeryk lubię najbardziej. Może dlatego, że oryginalna historyjka jest miodna. Uzdatnienie wody było jednym z cudów Elizeusza, dzięki któremu stał się znanym prorokiem. A kiedy gromadka dzieci natrząsała się z niego, wołając „pójdź no, łysku!”, przeklął gówniarzy w imię Jahwe. Nerwowy bóg posłużył się niedźwiedziami, które zrobiły z dziećmi to, co lwy z chrześcijanami w Rzymie. Amen.
HIOB (Hi)
Bawił się Bóg kosztem Żyda z miasta Hus:
Zesłał nań trąd, jego dom obrócił w gruz,
Gdy odkręcał całą sprawę,
Tłumaczenie miał dość wszawe:
"Wszystko jest git, ale to nie na twój mózg"!
Cóż tu się rozwodzić – odkąd w liceum przeczytałem Księgę Hioba, wydawała mi się ona dość marną teodyceą. Na jej korzyść może świadczyć fakt, że lepszej nie znalazłem... ale marna to przecież pociecha.